Wszystko dokładnie zaplanowałem.
Wybrałem odpowiedni dzień, aby zakończyć ten etap w swoim życiu i bez przeszkód
rozpocząć nowy, być może lepszy. To trudna decyzja, do której podjęcia
mobilizowałem się przez wiele miesięcy. Tom był istnym potworem, który nie
dość, że mnie ograniczał, to w dodatku na każdym kroku utrudniał mi życie.
Zawsze potrafiłem znaleźć usprawiedliwienie dla jego czynów, a jeśli brakło mi
argumentów, wmawiałem sobie, że jako jego brat muszę być przy nim przez cały
czas. Co z tego, że on nigdy nie podał mi pomocnej dłoni ani nie wsparł mnie w
kryzysie; może po prostu się bał, że jego wizerunek oziębłego, wyluzowanego
gościa zostanie naruszony, kiedy okaże komukolwiek choć trochę uczuć. Broniłem
go, doszukując się winy w samym sobie. Czasem zdawało mi się, że w
dzieciństwie, kiedy był całkiem sam, poświęcałem mu zbyt mało czasu i uwagi.
Może potrzebował mnie wtedy tak jak nikogo innego, a ja byłem nieczuły względem
jego potrzeb? Nie wiedziałem, po czyjej stronie leżała wina, nie wiedziałem, gdzie szukać jej
źródła. Jedno było pewne – podjąłem słuszną decyzję; jeszcze tego dnia opuszczę ten
dom. Tom dostał ode mnie zbyt wiele szans na poprawę; cierpliwie znosiłem jego
humory, tolerowałem wszelkie zachcianki i wybawiałem go od kłopotów, a on w ramach
wdzięczności potrafił tylko niszczyć moje marzenia i rujnować wszystko, co
dotychczas osiągnąłem. Przez niego straciłem pracę, dziewczynę i o mały włos
nie rozpadł się mój zespół, który teraz jest dla mnie wszystkim. Skoro on
wybrał pieniądze i sławę, na rzecz których zrezygnował z istotniejszych
wartości, i ja muszę ogłosić konkretny werdykt. Chcę się od niego odizolować.
Mam 24 lata i nie zamierzam zmarnować resztki młodości. Teraz zaczynam nowe,
lepsze życie. Życie bez Szramy.
Gdy zauważyłem, jak pod dom
podjeżdża duży samochód ekipy transportowej, po raz ostatni rozejrzałem się po
swoim pokoju. Mieszkaliśmy tu od zawsze, jeszcze razem z rodzicami. Po ich
rozwodzie wszystko się zmieniło. Tom się zmienił. Mimo całej masy wspaniałych
wspomnień, jakie zawsze będą mi towarzyszyć, ten dom od pewnego czasu kojarzył
mi się tylko z pustką i samotnością. Toksyczna atmosfera na tyle mi się
udzielała, że każdy kolejny dzień w tych czterech ścianach niszczył mnie i
odbierał resztki nadziei. Wstałem ze starego, nieco zniszczonego fotela,
zabierając podręczną torbę z najważniejszymi rzeczami. Ktoś z ekipy dzwonił już
do drzwi, więc leniwie zszedłem na dół, postrzegając wszystko w jakby
zwolnionym tempie. W końcu wskazałem mężczyznom pokój, z którego należy wynieść
wszystkie spakowane rzeczy, a sam ruszyłem do kuchni. Brakowało tu kilku
kubków, talerzy, ze ściany zniknął też obraz, który kupiłem w dzieciństwie na
kiermaszu. W tym domu nie było już najmniejszego śladu mojej obecności.
Musiałem jednak coś po sobie zostawić. Z torby wyjąłem list starannie
zapakowany w kopertę i ułożyłem go na kuchennym stole, przy którym Tom zawsze
jadł obiad czy kolację po powrocie ze studia. Chociaż łzy kręciły się w moich
powiekach, nie było już odwrotu. Chciałem tego. Chciałem odseparować się od
głównego źródła nieszczęść, jakie spotykałem na swojej drodze. Bez wahania
odwróciłem się więc i szybko wyszedłem przed dom, by zbytnio się nie rozczulać i, broń Boże, nie
rozmyślić. Trzech wysokich mężczyzn wynosiło właśnie meble z mojego byłego
pokoju, choć i te zamierzałem w najbliższym czasie wyrzucić. Potrzebowałem
jednak czasu, aby oswoić się z nowym mieszkaniem i ustatkować finansowo. Tylko
to miało dla mnie teraz znaczenie.
- To wszystko, panie Kaulitz? –
spytał po chwili jeden z mężczyzn, z hukiem zamykając klapę w dużym
transportowym aucie.
- Tak – kiwnąłem głową, po czym
wyjąłem z kieszeni kartkę z adresem. – Tutaj jedziemy, przed nami długa droga,
więc nie marnujmy czasu. – dodałem i skierowałem się do swojego białego Audi,
które czekało na podjeździe. Zanim wsiadłem, ostatni raz zmierzyłem spojrzeniem
budynek. Wydawał się taki smutny, jakby próbował przywołać mnie z powrotem do
siebie. Przetarłem palcami wilgotne kąciki oczu, a zaraz otworzyłem drzwi w
samochodzie: – Żegnaj, Tom. Wiem, że nie będziesz tęsknić.
~
Tego wieczoru, co dziwne, nie
wyrażałem żadnej chęci na piwo ani tym bardziej grubą imprezę z kumplami. Od
rana miałem trudności z koncentracją, a całą winę zrzucałem na pogodę, która od
paru dni przynosiła tylko chłód i wiosenne mżawki. Resztki śniegu na szczęście
zniknęły już z ulic, dzięki czemu wizja lata stała się jakby bliższa. Mimo
tego, ten dzień był totalną klapą, a ja nie mogłem znaleźć żadnego sposobu, aby
choć trochę go polepszyć.
Kiedy opuściłem studio i w pośpiechu
skierowałem się do domu, przeczuwałem, że coś jest nie tak. Na pozór wszystko
wyglądało tak jak zawsze, jednak intuicja podpowiadała mi, że w otoczeniu
zaszły jakieś zmiany. Wjechałem autem do garażu i od razu rzuciło mi się w oczy
wolne miejsce na drugi samochód. Pomyślałem, że Bill po prostu pojechał do
chłopaków z zespołu czy na zakupy – nic nadzwyczajnego. Po wejściu do domu
poczułem jednak panujący wewnątrz chłód i nieprzyjemną pustkę. Szybko zdjąłem
bluzę, starając się ustalić, co tu się dzieje. Dookoła nie było ani jednej
rzeczy, która należałaby do Billa. Nie było jego skórzanych kurtek, butów
wysypujących się z szafki, nie było nawet kubka, który zawsze stał na kuchennym
blacie gotów na to, by upoić mojego brata gorzką kawą z mlekiem. Serce zaczęło
bić mi niebezpiecznie szybko i mocno, jakby miało wyskoczyć z piersi. Co tu się
dzieje? Gdzie on zniknął? Rozejrzałem się po kuchni, aż wreszcie napotkałem
wzrokiem białą kopertę leżącą na stole. List. W pośpiechu wyjąłem go ze środka.
Tom,
Pewnie zastanawiasz się, gdzie jestem. Czas nauczyć się samodzielności.
I choć wątpię, aby ten list dał Ci coś do zrozumienia – przeczytaj go do końca.
Chciałbym opowiedzieć Ci pewną historię, jaka miała miejsce bardzo
dawno temu. Nie wiem, czy to pamiętasz, ale ja nigdy tego nie zapomnę. Byliśmy
wtedy mali, mieliśmy po 7 lat, a Ty jak zawsze 10 minut więcej. Wpadliśmy na
genialny pomysł, żeby pójść do lasu, którego żaden z nas nie znał. Trudno
powiedzieć, który z nas się zgubił, bo kiedy nagle się odwróciłem, Ciebie już po
prostu nie było. A potem usłyszałem, jak mnie wołasz. Dobrze, że szybko się
znaleźliśmy. Wróciliśmy z płaczem do domu, mama była bardzo zła. Pamiętasz, co
nam wtedy powiedziała? „Skoro już jest was dwóch, trzymajcie się razem,
niezależnie od okoliczności.”
Poczułem, jak pieką mnie oczy i
choć w domu nie było nikogo poza mną, przed samym sobą także nie chciałem
okazywać chwili słabości. Szybko otarłem powieki i powróciłem do czytania.
Od tamtego wydarzenia minęło sporo czasu, a ja… posłuchałem rady mamy i
byłem przy Tobie przez cały czas. I chociaż Ty również fizycznie byłeś obok,
chociaż widywaliśmy się codziennie i czasem nawet spędzaliśmy razem czas, nigdy
nie czułem, że jesteś. Pomagałem Ci w każdej sytuacji, wspierałem Cię,
nadstawiałem karku, żebyś tylko wyszedł cało z najgorszej opresji. I dzielnie
znosiłem Twoje wulgarne zachowanie, egoizm i tę wrogość, która z mojego brata
zamieniła Cię w najgorszego potwora. Wiele przez Ciebie straciłem, Tom. Ale nie
zamierzam Ci tego wypominać ani pamiętać o wszystkim, co złe. Po prostu o tym
zapomnę. A Ty zapomnij o mnie. Nie potrafię dłużej znosić Twojego zachowania,
dlatego się wyprowadzam, zmieniam numer telefonu, odgradzam się od Ciebie
wielkim murem. Nie znajdziesz mnie, choć i tak wątpię, byś zaczął szukać. Mam
jedynie nadzieję, że kiedyś zrozumiesz, gdzie popełniłeś błąd, a raczej szereg
błędów, które sprawiły, że odszedłem. Teraz to już nie ma najmniejszego
znaczenia, nie wiem, czy dla Ciebie w ogóle kiedykolwiek miało. Być może nawet
nie zauważysz, że mnie już nie ma. Życie przecież toczy się dalej.
Wszystkiego dobrego,
Bill
- Jasne, uciekaj ode mnie! Zawsze
byłeś słaby – warknąłem, w nerwach gniotąc list od brata, który chwilę później
rzuciłem gdzieś przed siebie. – Jeszcze tu wrócisz i będziesz przepraszał, że
zostawiłeś mnie samego. – zadrwiłem. Jestem dorosłym facetem, doskonale sobie
bez niego poradzę.
Rozgniewany otworzyłem lodówkę, by znaleźć
coś, czym choć na chwilę zapełnię żołądek. Oprócz ketchupu i zeschniętego
kawałka sera nie było tam niczego, co nadawałoby się do jedzenia. Zamknąłem z
powrotem chłodziarkę i oparłem się plecami o jej drzwi. Moją skórę przeszył
zimny dreszcz.
- Cholera – zakląłem. – Co ja
narobiłem?
Nareszcie, sępiki moje kochane (coś długo wysiadywane)! <3
OdpowiedzUsuńOoou... Zaczyna się ciekawie.
OdpowiedzUsuńNic nie mówię, bo ogólnie to mi się podoba.
Czekam za rozwinięciem tego wszystkiego i mam nadzieję, że szybko to nastąpi c;
Pozdrawiam i dużo, dużo weny! :*
No nareszcie! <3 Oczywiście, że pisz dalej, bo jestem strasznie ciekawa!
OdpowiedzUsuńZdjęcie w nagłówku wygląda na idealnie dopasowane do historii, aż się zdziwiłam :o Cały szablon piękny!
Weny życzę <3
Jejej w końcu <3 Prolog swietny, ciekawa jestem jak to sie dalej potoczy. A więc czekam z niecierpliwością na następny rozdział! <3
OdpowiedzUsuńŚwietnie się zaczyna, a jak dobrze się czyta! Płynnie i przyjemnie :) Chcę więcej! <3
OdpowiedzUsuńnie ma to jak poryczeć się już na samym początku opowiadania z powodu głupiego listu. aż boję się pomyśleć co będzie potem! :'D
OdpowiedzUsuńkitas.
Nie wiem, jak udało mi się przegapić informację o rozpoczęciu tej historii, ale już jestem i nadrobiłam zaległość. Pierwsze, co rzuciło mi się w oczy to naturalnie ten pięknie wykonany szablon. Nagłówek zasugerował mi, że skupisz się teraz na całej czwórce, lecz ten króciutki opis po lewej stronie krzyczy, iż opowiadanko będzie jednak o Kaulitzach. W samym prologu też zawarłaś tylko perspektywę Toma i Billa, więc nie wiem tak naprawdę, czego się spodziewać - i nie będę nad tym myśleć, bo i tak mnie zaskoczysz. Choć ukrywać nie będę, że poczytałabym też coś o Georgu i Gustavie. :) Póki co, o treści mogę powiedzieć tylko tyle, że mnie zaskoczyłaś - to chyba nie żadna nowość - i że uwielbiam sposób, w jaki wszystko opisujesz. Doskonale rozumiem dlaczego Bill zrobił to, co zrobił i nie współczuję Tomowi, że od teraz wszystko będzie na jego głowie i życzę mu, żeby w końcu zrozumiał to, co robi źle. Bill podjął słuszną decyzję, ale pewnie będzie się o niego martwił, więc ciekawi mnie, jak długo wytrzyma bez kontaktu i dowiadywania się, co u niego. Może będzie miał swoich tajnych szpiegów, na przykład taką Kasię, która będzie czuwała nad Tomem 24 godziny na dobę. :D Haha! Ok, ja w każdym razie będę zadowolona pewnie z każdego Twojego pomysłu, więc czekam na więcej. Pozdrawiam. :*
OdpowiedzUsuńJak zwykle wszystko jest idealnie, zaczynając od niezwykłego szablonu po cudowny tekst. Nic oddać nic ująć. Co do treści bardzo mi się podoba, jestem ciekawa czy Tom zacznie poszukiwania, czy nie. Tego nie da się przewidzieć. I dobrze! Mam nadzieję, że to nie będzie opowiadanie z złym zakończeniem...
OdpowiedzUsuńMiłego popołudnia :* Pozdrawiam oraz życzę weny twórczej kochana :*
Halo, halo? A gdzie ten pierwszy rozdział, który był tu jeszcze niedawno?
OdpowiedzUsuńTo nie był pierwszy rozdział, to był już drugi rozdział! Blogspot zrobił mi psikusa i opublikował plik, który zapisany był w wersjach roboczych, zauważyłam to dopiero po paru godzinach! Mam nadzieję, że tego nie czytałaś, ech, bo to było totalnie wyrwane z kontekstu :-(
UsuńDrugi czy pierwszy, chciałam przeczytać, a tu brak takiej strony :( Rzuciłam tylko wczoraj okiem do połowy, ale potem padłam, ech, mogłam przeczytać wczoraj cały :(
UsuńBoskie :)
OdpowiedzUsuńMoże niedawno na to wpadłam ale zostaję na bardzo długo :D
Czekam na ciąg dalszy tej ciekawej historii :*
Pozdrawiam i życzę ci dużo weny :)
Kochająca Żelki :***
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńNo w końcu się zebrałam i jestem ;* Moje wyczekane opowiadanie... <3
OdpowiedzUsuńTo zadziwiające, że budynek może czasami sprawiać wrażenie jakby był co najmniej istotą czującą, ale tak faktycznie się zdarza... Ściany jednych pomieszczeń bywają bardziej przyjazne niż innych. Spodobało mi się także powiedzenie, że kubek gotów był, utopić Billa kawą z mlekiem. Tam na początku jest jednak takie zdanie, że ''łzy zakręciły mu się w powiekach'' i powinno być ''pod powiekami'' najlepiej ''czując łzy pod powiekami''... Bo łza może się w oku kręcić, oczy mogą się szklić itd., ale w powiece już nie za bardzo ;)) Ale to tylko taka mała dygresja xD Ok, idę czytać dalej :))