28 czerwca 2014

Vultures - Prolog



Wszystko dokładnie zaplanowałem. Wybrałem odpowiedni dzień, aby zakończyć ten etap w swoim życiu i bez przeszkód rozpocząć nowy, być może lepszy. To trudna decyzja, do której podjęcia mobilizowałem się przez wiele miesięcy. Tom był istnym potworem, który nie dość, że mnie ograniczał, to w dodatku na każdym kroku utrudniał mi życie. Zawsze potrafiłem znaleźć usprawiedliwienie dla jego czynów, a jeśli brakło mi argumentów, wmawiałem sobie, że jako jego brat muszę być przy nim przez cały czas. Co z tego, że on nigdy nie podał mi pomocnej dłoni ani nie wsparł mnie w kryzysie; może po prostu się bał, że jego wizerunek oziębłego, wyluzowanego gościa zostanie naruszony, kiedy okaże komukolwiek choć trochę uczuć. Broniłem go, doszukując się winy w samym sobie. Czasem zdawało mi się, że w dzieciństwie, kiedy był całkiem sam, poświęcałem mu zbyt mało czasu i uwagi. Może potrzebował mnie wtedy tak jak nikogo innego, a ja byłem nieczuły względem jego potrzeb? Nie wiedziałem, po czyjej stronie leżała wina, nie wiedziałem, gdzie szukać jej źródła. Jedno było pewne – podjąłem słuszną decyzję; jeszcze tego dnia opuszczę ten dom. Tom dostał ode mnie zbyt wiele szans na poprawę; cierpliwie znosiłem jego humory, tolerowałem wszelkie zachcianki i wybawiałem go od kłopotów, a on w ramach wdzięczności potrafił tylko niszczyć moje marzenia i rujnować wszystko, co dotychczas osiągnąłem. Przez niego straciłem pracę, dziewczynę i o mały włos nie rozpadł się mój zespół, który teraz jest dla mnie wszystkim. Skoro on wybrał pieniądze i sławę, na rzecz których zrezygnował z istotniejszych wartości, i ja muszę ogłosić konkretny werdykt. Chcę się od niego odizolować. Mam 24 lata i nie zamierzam zmarnować resztki młodości. Teraz zaczynam nowe, lepsze życie. Życie bez Szramy.

Gdy zauważyłem, jak pod dom podjeżdża duży samochód ekipy transportowej, po raz ostatni rozejrzałem się po swoim pokoju. Mieszkaliśmy tu od zawsze, jeszcze razem z rodzicami. Po ich rozwodzie wszystko się zmieniło. Tom się zmienił. Mimo całej masy wspaniałych wspomnień, jakie zawsze będą mi towarzyszyć, ten dom od pewnego czasu kojarzył mi się tylko z pustką i samotnością. Toksyczna atmosfera na tyle mi się udzielała, że każdy kolejny dzień w tych czterech ścianach niszczył mnie i odbierał resztki nadziei. Wstałem ze starego, nieco zniszczonego fotela, zabierając podręczną torbę z najważniejszymi rzeczami. Ktoś z ekipy dzwonił już do drzwi, więc leniwie zszedłem na dół, postrzegając wszystko w jakby zwolnionym tempie. W końcu wskazałem mężczyznom pokój, z którego należy wynieść wszystkie spakowane rzeczy, a sam ruszyłem do kuchni. Brakowało tu kilku kubków, talerzy, ze ściany zniknął też obraz, który kupiłem w dzieciństwie na kiermaszu. W tym domu nie było już najmniejszego śladu mojej obecności. Musiałem jednak coś po sobie zostawić. Z torby wyjąłem list starannie zapakowany w kopertę i ułożyłem go na kuchennym stole, przy którym Tom zawsze jadł obiad czy kolację po powrocie ze studia. Chociaż łzy kręciły się w moich powiekach, nie było już odwrotu. Chciałem tego. Chciałem odseparować się od głównego źródła nieszczęść, jakie spotykałem na swojej drodze. Bez wahania odwróciłem się więc i szybko wyszedłem przed dom, by  zbytnio się nie rozczulać i, broń Boże, nie rozmyślić. Trzech wysokich mężczyzn wynosiło właśnie meble z mojego byłego pokoju, choć i te zamierzałem w najbliższym czasie wyrzucić. Potrzebowałem jednak czasu, aby oswoić się z nowym mieszkaniem i ustatkować finansowo. Tylko to miało dla mnie teraz znaczenie.
- To wszystko, panie Kaulitz? – spytał po chwili jeden z mężczyzn, z hukiem zamykając klapę w dużym transportowym aucie.
- Tak – kiwnąłem głową, po czym wyjąłem z kieszeni kartkę z adresem. – Tutaj jedziemy, przed nami długa droga, więc nie marnujmy czasu. – dodałem i skierowałem się do swojego białego Audi, które czekało na podjeździe. Zanim wsiadłem, ostatni raz zmierzyłem spojrzeniem budynek. Wydawał się taki smutny, jakby próbował przywołać mnie z powrotem do siebie. Przetarłem palcami wilgotne kąciki oczu, a zaraz otworzyłem drzwi w samochodzie: – Żegnaj, Tom. Wiem, że nie będziesz tęsknić.

~

Tego wieczoru, co dziwne, nie wyrażałem żadnej chęci na piwo ani tym bardziej grubą imprezę z kumplami. Od rana miałem trudności z koncentracją, a całą winę zrzucałem na pogodę, która od paru dni przynosiła tylko chłód i wiosenne mżawki. Resztki śniegu na szczęście zniknęły już z ulic, dzięki czemu wizja lata stała się jakby bliższa. Mimo tego, ten dzień był totalną klapą, a ja nie mogłem znaleźć żadnego sposobu, aby choć trochę go polepszyć.
Kiedy opuściłem studio i w pośpiechu skierowałem się do domu, przeczuwałem, że coś jest nie tak. Na pozór wszystko wyglądało tak jak zawsze, jednak intuicja podpowiadała mi, że w otoczeniu zaszły jakieś zmiany. Wjechałem autem do garażu i od razu rzuciło mi się w oczy wolne miejsce na drugi samochód. Pomyślałem, że Bill po prostu pojechał do chłopaków z zespołu czy na zakupy – nic nadzwyczajnego. Po wejściu do domu poczułem jednak panujący wewnątrz chłód i nieprzyjemną pustkę. Szybko zdjąłem bluzę, starając się ustalić, co tu się dzieje. Dookoła nie było ani jednej rzeczy, która należałaby do Billa. Nie było jego skórzanych kurtek, butów wysypujących się z szafki, nie było nawet kubka, który zawsze stał na kuchennym blacie gotów na to, by upoić mojego brata gorzką kawą z mlekiem. Serce zaczęło bić mi niebezpiecznie szybko i mocno, jakby miało wyskoczyć z piersi. Co tu się dzieje? Gdzie on zniknął? Rozejrzałem się po kuchni, aż wreszcie napotkałem wzrokiem białą kopertę leżącą na stole. List. W pośpiechu wyjąłem go ze środka.

Tom,
Pewnie zastanawiasz się, gdzie jestem. Czas nauczyć się samodzielności. I choć wątpię, aby ten list dał Ci coś do zrozumienia – przeczytaj go do końca.
Chciałbym opowiedzieć Ci pewną historię, jaka miała miejsce bardzo dawno temu. Nie wiem, czy to pamiętasz, ale ja nigdy tego nie zapomnę. Byliśmy wtedy mali, mieliśmy po 7 lat, a Ty jak zawsze 10 minut więcej. Wpadliśmy na genialny pomysł, żeby pójść do lasu, którego żaden z nas nie znał. Trudno powiedzieć, który z nas się zgubił, bo kiedy nagle się odwróciłem, Ciebie już po prostu nie było. A potem usłyszałem, jak mnie wołasz. Dobrze, że szybko się znaleźliśmy. Wróciliśmy z płaczem do domu, mama była bardzo zła. Pamiętasz, co nam wtedy powiedziała? „Skoro już jest was dwóch, trzymajcie się razem, niezależnie od okoliczności.”

Poczułem, jak pieką mnie oczy i choć w domu nie było nikogo poza mną, przed samym sobą także nie chciałem okazywać chwili słabości. Szybko otarłem powieki i powróciłem do czytania.
Od tamtego wydarzenia minęło sporo czasu, a ja… posłuchałem rady mamy i byłem przy Tobie przez cały czas. I chociaż Ty również fizycznie byłeś obok, chociaż widywaliśmy się codziennie i czasem nawet spędzaliśmy razem czas, nigdy nie czułem, że jesteś. Pomagałem Ci w każdej sytuacji, wspierałem Cię, nadstawiałem karku, żebyś tylko wyszedł cało z najgorszej opresji. I dzielnie znosiłem Twoje wulgarne zachowanie, egoizm i tę wrogość, która z mojego brata zamieniła Cię w najgorszego potwora. Wiele przez Ciebie straciłem, Tom. Ale nie zamierzam Ci tego wypominać ani pamiętać o wszystkim, co złe. Po prostu o tym zapomnę. A Ty zapomnij o mnie. Nie potrafię dłużej znosić Twojego zachowania, dlatego się wyprowadzam, zmieniam numer telefonu, odgradzam się od Ciebie wielkim murem. Nie znajdziesz mnie, choć i tak wątpię, byś zaczął szukać. Mam jedynie nadzieję, że kiedyś zrozumiesz, gdzie popełniłeś błąd, a raczej szereg błędów, które sprawiły, że odszedłem. Teraz to już nie ma najmniejszego znaczenia, nie wiem, czy dla Ciebie w ogóle kiedykolwiek miało. Być może nawet nie zauważysz, że mnie już nie ma. Życie przecież toczy się dalej.
Wszystkiego dobrego,
Bill

- Jasne, uciekaj ode mnie! Zawsze byłeś słaby – warknąłem, w nerwach gniotąc list od brata, który chwilę później rzuciłem gdzieś przed siebie. – Jeszcze tu wrócisz i będziesz przepraszał, że zostawiłeś mnie samego. – zadrwiłem. Jestem dorosłym facetem, doskonale sobie bez niego poradzę.
 Rozgniewany otworzyłem lodówkę, by znaleźć coś, czym choć na chwilę zapełnię żołądek. Oprócz ketchupu i zeschniętego kawałka sera nie było tam niczego, co nadawałoby się do jedzenia. Zamknąłem z powrotem chłodziarkę i oparłem się plecami o jej drzwi. Moją skórę przeszył zimny dreszcz.
- Cholera – zakląłem. – Co ja narobiłem?

14 komentarzy

  1. Nareszcie, sępiki moje kochane (coś długo wysiadywane)! <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Ooou... Zaczyna się ciekawie.
    Nic nie mówię, bo ogólnie to mi się podoba.
    Czekam za rozwinięciem tego wszystkiego i mam nadzieję, że szybko to nastąpi c;
    Pozdrawiam i dużo, dużo weny! :*

    OdpowiedzUsuń
  3. No nareszcie! <3 Oczywiście, że pisz dalej, bo jestem strasznie ciekawa!
    Zdjęcie w nagłówku wygląda na idealnie dopasowane do historii, aż się zdziwiłam :o Cały szablon piękny!
    Weny życzę <3

    OdpowiedzUsuń
  4. Jejej w końcu <3 Prolog swietny, ciekawa jestem jak to sie dalej potoczy. A więc czekam z niecierpliwością na następny rozdział! <3

    OdpowiedzUsuń
  5. Świetnie się zaczyna, a jak dobrze się czyta! Płynnie i przyjemnie :) Chcę więcej! <3

    OdpowiedzUsuń
  6. nie ma to jak poryczeć się już na samym początku opowiadania z powodu głupiego listu. aż boję się pomyśleć co będzie potem! :'D
    kitas.

    OdpowiedzUsuń
  7. Nie wiem, jak udało mi się przegapić informację o rozpoczęciu tej historii, ale już jestem i nadrobiłam zaległość. Pierwsze, co rzuciło mi się w oczy to naturalnie ten pięknie wykonany szablon. Nagłówek zasugerował mi, że skupisz się teraz na całej czwórce, lecz ten króciutki opis po lewej stronie krzyczy, iż opowiadanko będzie jednak o Kaulitzach. W samym prologu też zawarłaś tylko perspektywę Toma i Billa, więc nie wiem tak naprawdę, czego się spodziewać - i nie będę nad tym myśleć, bo i tak mnie zaskoczysz. Choć ukrywać nie będę, że poczytałabym też coś o Georgu i Gustavie. :) Póki co, o treści mogę powiedzieć tylko tyle, że mnie zaskoczyłaś - to chyba nie żadna nowość - i że uwielbiam sposób, w jaki wszystko opisujesz. Doskonale rozumiem dlaczego Bill zrobił to, co zrobił i nie współczuję Tomowi, że od teraz wszystko będzie na jego głowie i życzę mu, żeby w końcu zrozumiał to, co robi źle. Bill podjął słuszną decyzję, ale pewnie będzie się o niego martwił, więc ciekawi mnie, jak długo wytrzyma bez kontaktu i dowiadywania się, co u niego. Może będzie miał swoich tajnych szpiegów, na przykład taką Kasię, która będzie czuwała nad Tomem 24 godziny na dobę. :D Haha! Ok, ja w każdym razie będę zadowolona pewnie z każdego Twojego pomysłu, więc czekam na więcej. Pozdrawiam. :*

    OdpowiedzUsuń
  8. Jak zwykle wszystko jest idealnie, zaczynając od niezwykłego szablonu po cudowny tekst. Nic oddać nic ująć. Co do treści bardzo mi się podoba, jestem ciekawa czy Tom zacznie poszukiwania, czy nie. Tego nie da się przewidzieć. I dobrze! Mam nadzieję, że to nie będzie opowiadanie z złym zakończeniem...
    Miłego popołudnia :* Pozdrawiam oraz życzę weny twórczej kochana :*

    OdpowiedzUsuń
  9. Halo, halo? A gdzie ten pierwszy rozdział, który był tu jeszcze niedawno?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To nie był pierwszy rozdział, to był już drugi rozdział! Blogspot zrobił mi psikusa i opublikował plik, który zapisany był w wersjach roboczych, zauważyłam to dopiero po paru godzinach! Mam nadzieję, że tego nie czytałaś, ech, bo to było totalnie wyrwane z kontekstu :-(

      Usuń
    2. Drugi czy pierwszy, chciałam przeczytać, a tu brak takiej strony :( Rzuciłam tylko wczoraj okiem do połowy, ale potem padłam, ech, mogłam przeczytać wczoraj cały :(

      Usuń
  10. Boskie :)
    Może niedawno na to wpadłam ale zostaję na bardzo długo :D
    Czekam na ciąg dalszy tej ciekawej historii :*
    Pozdrawiam i życzę ci dużo weny :)
    Kochająca Żelki :***

    OdpowiedzUsuń
  11. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  12. No w końcu się zebrałam i jestem ;* Moje wyczekane opowiadanie... <3
    To zadziwiające, że budynek może czasami sprawiać wrażenie jakby był co najmniej istotą czującą, ale tak faktycznie się zdarza... Ściany jednych pomieszczeń bywają bardziej przyjazne niż innych. Spodobało mi się także powiedzenie, że kubek gotów był, utopić Billa kawą z mlekiem. Tam na początku jest jednak takie zdanie, że ''łzy zakręciły mu się w powiekach'' i powinno być ''pod powiekami'' najlepiej ''czując łzy pod powiekami''... Bo łza może się w oku kręcić, oczy mogą się szklić itd., ale w powiece już nie za bardzo ;)) Ale to tylko taka mała dygresja xD Ok, idę czytać dalej :))

    OdpowiedzUsuń